Celowa bezinteresowność

Czy wszystko co robisz ma ukryty cel? Twoje zaangażowanie warunkuje wymierna, realna korzyść? Zawsze musi zgadzać się rachunek zysków i strat? A co z bezinteresownością? Zwykłą życzliwością? Pamiętasz jeszcze co to jest?

Run as fast as you can

Kilka dni temu, prowadząc samochód jak zawsze, słuchałam radia. Z uwagi na Igrzyska Olimpijskie w Tokio nie brakowało sportowych doniesień. Prezenter wspominał sytuację z 2012 roku, jaka miała miejsce na ostatnich metrach wyścigu Burlada Cross Country w Navarre w Hiszpanii. Kenijczyk Abel Mutai zbliża się do mety. Staje wyczerpany przekonany, że właśnie wygrał zawody. Pomylił się, do mety zostało mu kilka metrów. Widzi to jego dobiegający do mety rywal - Hiszpan Iván Fernández i krzyczy do Abela, aby ten biegł dalej. Niestety Kenijczyk go nie rozumie, co powoduje, że Fernández popycha go na linię mety. Zapytany przez dziennikarzy Hiszpan o swoją motywację do pomocy rywalowi powiedział, że jego zwycięstwo w obliczu pomyłki kolegi byłoby niehonorowe i niewiele warte.

Life is life

Po tym newsie prowadzący audycję dyskutowali na ww. temat. Czy Hiszpan zachował się słusznie, przecież to sport, walka o wygraną. Czy jest w nim miejsce na takie prokoleżeńskie postawy? Można na to spojrzeć z dwóch stron: Kenijczyk się pomylił zatem przegrał, takie są zasady gry. Sport to nie tylko siła fizyczna, ale też koncentracja i uważność. Wykorzystanie słabości rywala nie jest niczym niezwykłym na zawodach sportowych. Zawody zaczynają się startem, a kończą metą. Ten, kto ją przeoczył nie odrobił zadania domowego. Z drugiej zaś, Mutai zwyczajnie się pomylił, na pewno przebiegłby te kilka metrów do mety, był pierwszy, miał czas i warunki fizyczne. Gdyby Hiszpan minął rywala zostałby zwycięzcą wyścigu, bo pierwszy przekroczył metę, na tym to polega, na wytrzymaniu do końca, pełnej koncentracji i wykorzystaniu wszystkich warunków, tych bezpośrednich i pośrednich, aby doprowadzić do wygranej. Life is brutal.

Football, football

Zapaleni kibice, miłośnicy ostrej rywalizacji pewnie dziwili się Hiszpanowi, kiedy oglądali wyścig. W piłce nożnej nikt nie pomaga bramkarzowi przeciwnej drużyny w obronie, kiedy ten się poślizgnie. Chyba, że dojdzie do pomyłki piłkarza, który w wyniku chwilowego zaćmienia, uznał bramkę przeciwnika za swoją. W takiej sytuacji piłkarz pąsowieje i spływa na niego fala hejtu i nikt nie tłumaczy biedaka, że się pomylił. Mam czasem wrażenie, że piłka nożna jest mniej empatycznym sportem niż walki w klatce. Nie żebym była znawcą, ale mam takie obserwacje. Nie o tym jednak jest ten tekst. Czym jest zatem bezinteresowność? Czy jeśli po zrobieniu “dobrego” uczynku czujemy się usatysfakcjonowani, zadowoleni, może nawet dumni to na pewno działaliśmy bezinteresownie?

Houston we have a problem

Sama często robię coś dla kogoś. Jak to mówi mój Pan Domu “wcinam się” ze swoją pomocną dłonią. A to chcę kogoś poratować podwózką, a to ugotowaniem obiadu, dobrą radą, czy znalezieniem pracy. Zawsze zwarta i gotowa do pomocy. Nie wiem skąd mi się to bierze, tak już mam, że kiedy wiem, że zwyczajnie mogę komuś pomóc, coś ułatwić, nieba uchylić - robię to. Bardziej niż moja gotowość do wsparcia, zastanawia mnie czasem reakcja otoczenia, tych obdarowywanych pomocą. Bo to nie zawsze jest tak, że ktoś sygnalizuje, że potrzebuje wsparcia. Już tak mam, że zwyczajnie wychodzę przed orkiestrę, oferuję się, mając dobre intencje. Podejrzewam, że nie raz wywołałam zdziwienie, albo nawet podejrzliwość.

Bookstagram

Nie tak dawno, na Facebooku koleżanki z byłej pracy, zobaczyłam wpis, że niebawem pojawi się jej debiutancka powieść: “Książę i kat”. Pomyślałam: wow, ale ekstra. Po przeczytaniu posta powiedziałam sobie w myślach: prowadzę profil recenzencki na Instagramie, może zaoferuję Asi pomoc w promocji i zrecenzuję jej książkę. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Napisałam do niej. Wiem, że była zdziwiona moją propozycją publikacji opinii na Czy tu czytu, ale finalnie zgodziła się i przekazała mi książkę do recenzji. Jak tylko ją otrzymałam - pochłonęłam i napisałam opinię, dla zainteresowanych jest tu: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4974782/ksiaze-i-kat/opinia/66497228#opinia66497228. Wiem, że recenzja bardzo ją wzruszyła, co daje mi poczucie że moja pomoc, mimo że “narzucona”, na coś się przydała. Dodatkowo przyczyniłam się do promocji jej książki, co bardzo mnie cieszy. Pozostaje jednak pytanie, czy było to bezinteresowne?

Myślę, że tak, choć wiem, że ktoś może to podważyć mówiąc, że otrzymałam rozrywkę, cudze zadowolenie, czy satysfakcję. Można mówić: to jakaś forma wzajemności, więc gdzie tu miejsce na bezinteresowność. Ale nawet jeśli wzbudza to jakieś wątpliwości, to czy nie jest ważniejsze, że wsparło się kogoś, tak zwyczajnie, po ludzku? W tym świecie przepełnionym interesownością, załatwianiem swoich drobnych interesów, dobrze jest czasem popchnąć się wzajemnie do mety. Choćby uśmiechu, czy łez wzruszenia. Ot tak. Zachęcam.