Pani nauczycielka

W ubiegłym tygodniu obchodzony był Dzień Nauczyciela. Z tej okazji zebrało mi się na wspomnienia. Mało kto wie, że uczyłam przez 4 lata. Mile wspominam ten czas, bo wiele mnie to doświadczenie nauczyło.

Pierwszy dzień szkoły

Propozycję bycia nauczycielem dostałam trochę przez przypadek. Podczas spotkania z dyrektorem jednej z zaprzyjaźnionych szkół policealnych zaoferowano mi prowadzenie dwóch przedmiotów. Oba dotyczyły reklamy. Raz w tygodniu na cztery godziny stawałam się panią nauczycielką. Pamiętam pierwsze zajęcia. Ponad 20 osób w klasie, niektóre dopiero co po maturze inne w wieku moich rodziców, siedzą w ławkach i czekają na moje przywitanie. Mimo że układałam je sobie w głowie wiele razy, wyszło kompletnie inaczej. Postawiłam na spontaniczność i luz. Chciałam, aby nasze relacje były partnerskie.

Różnorodność

Prowadziłam zajęcia praktyczne, co oznaczało, że podstawą każdego spotkania były ćwiczenia. Teoria uzupełniała temat, a nie stanowiła jego trzonu, jak to często bywa. Niektóre tematy wymagały myślenia koncepcyjnego, inne umiejętności współpracy czy dobrego planowania. Były tematy, na które słuchacze przygotowywali grupowe prezentacje i takie, które opracowywali indywidualnie. Zdarzało się, że oglądali film, który miał posłużyć jako wstęp do określonego tematu lub odgrywali scenki. Starałam się tak dobierać formę zajęć, aby uczyli się dyskutować i konstruktywnie ścierać, dostrzegać swoją różnorodność w podejściu i radzeniu sobie z zadaniami. Zależało mi, żeby nasze spotkania stanowiły dobre wprowadzenie do codziennej pracy w reklamie.

Wyzwania

Uczyłam w czterech różnych klasach. Poznałam sporo kreatywnych i zdolnych osób. Kiedy myślę o niektórych zajęciach, jakie przeprowadziłam uśmiecham się do siebie. Mam w pamięci kilka wyjątkowych momentów. Jednym z nich był dzień egzaminów semestralnych. Jako jedyna z nielicznych przeprowadzałam je ustnie. Uważałam, że mój przedmiot ma uczyć kreatywnego myślenia, nierzadko abstrakcyjnego po to, aby przyszli specjaliści zaczęli postrzegać reklamę jako przekaźnik emocji, narzędzie do osiągania zamierzonych celów. Podczas zaliczenia słuchacze przynosili przygotowane przez siebie prace, które mieli zaprezentować, następnie zadawałam im 2-3 pytania. Jedna z uczennic przyszła nieprzygotowana i bardzo zła. Wiem jak to brzmi, ale ona była prawdziwie wściekła.

Sukcesy

Przez cały semestr Marta* nie była aktywna, na zajęcia przychodziła nieprzygotowana, obecna ciałem, nieobecna duchem, niezadowolona. Jej postawa podczas egzaminu mimo wszystko mnie zaskoczyła. Liczyłam, że postara się choć ten jeden raz. Olała mnie. Nie przyniosła pracy, nie umiała odpowiedzieć na żadne pytanie. Zagrałam va bank i zapytałam co do mnie ma. Była w szoku, rozpłakała się i szczerze opowiedziała o swojej prywatnej sytuacji. Nie miała lekko. Ustaliłyśmy dodatkowy termin egzaminu i zakres tematów, jakie musiała opanować. Kiedy przyszedł dzień ostatniej szansy, Marta była wzorowo przygotowana. Nie tylko świetnie zaprezentowała swój temat, ale znała też odpowiedź na każde pytanie. Podczas egzaminu podziękowała mi za rozmowę i drugą szansę, a ja jej za to, że ją wykorzystała. Rozbłysła i nie przestała mnie zachwycać przez kolejne 3 semestry.

Zaskoczenia

Wiele sytuacji podczas tych 4 lat mnie zaskoczyło. Głównie pozytywnie, jednak nie brakowało "momentów". Jednym z nich była prawdziwa histeria uczennicy, która miała wystąpić przed klasą prezentując swój temat. Chowała się pod biurkiem, płakała, krzyczała. Nie udało mi się jej namówić na wystąpienie. Temat przedstawiła pisemnie, bo nie była w stanie inaczej. Nie miało sensu jej naciskać, bo jeszcze bardziej zamknęłaby się w sobie. Pamiętam też sytuację, kiedy inna osoba podczas zajęć wyszła niby to do toalety i zniknęła na kolejne dwie godziny lekcyjne. Ta dzisiejsza młodzież ;).

Na co to komu?

Zdecydowałam się uczyć z dwóch podstawowych powodów. Pierwszy to wyzwanie. Chciałam się sprawdzić jako nauczyciel, ktoś kto ma za zadanie przekazać wiedzę w interesujący, praktyczny sposób. Drugi był bardzo prozaiczny, dzięki regularnym lekcjom musiałam być na bieżąco. Dużo wtedy czytałam, śledziłam newsy dotyczące reklamy, marketingu czy PR. W trakcie tych 4 lat dawało mi to wiele satysfakcji i wyzwalało moją kreatywność. Starałam się zaskoczyć formą prowadzenia zajęć czy podejściem do pozornie nudnych tematów.

Wiecie czego żałuję po tych kilku latach mojej przerwy w nauczaniu? Tego, że nie poprosiłam o feedback. Czułam komu zajęcia się podobają, kto czerpie z nich inspirację i wiedzę, a kto ma to centralnie gdzieś. Jednak z perspektywy czasu wiem, że ta wiedza byłaby dla mnie cenna. Nie wiem dlaczego tego nie zrobiłam. Kto wie, może jeszcze kiedyś będę miała okazję to nadrobić.

(* imię zostało celowo zmienione)