Smak satysfakcji

Przez 3 lata studiów miałam niebywałą przyjemność prowadzenia audycji radiowych. Razem z moim serdecznym kolegą Łukaszem, dziobałam w literaturze, aby stworzyć niebanalną recenzję książki. Dziś zapraszam w podróż w przeszłość, po to, aby nakreślić przyszłość.

Dawno, dawno temu

Miałam wtedy nieco ponad 20 lat. Studiowałam dziennikarstwo na jednej z katowickich uczelni. Z racji, że była to uczelnia niepubliczna, moi rodzice płacili niemałe pieniądze miesięcznie, abym mogła zgłębiać tajniki pracy radiowca. W moim odczuciu opłaciło się. Co tydzień, ja albo Łukasz czytaliśmy książkę, której przyglądaliśmy się bacznie radiowym okiem. Brzmi dziwnie, bo jak tu ,,pokazać” słuchaczom opisywany w powieści świat. Używaliśmy do tego nie tylko naszych głosów, ale też wybranych przez nas piosenek, które potęgowały określony fragment książki. Graliśmy na swoich i cudzych uczuciach, aby jak najbardziej obiektywnie zrecenzować dany tytuł.

Zarwane noce

Minimum dwie noce w tygodniu zarywaliśmy. Pierwszą, żeby przygotować scenariusz naszej audycji, omówić książkę, wybrać z niej odpowiednie fragmenty, które wykorzystamy w naszych 3 minutach. Cierpliwie szukaliśmy piosenek, które oddadzą klimat i emocje wykorzystywanego tekstu. Druga nieprzespana noc była na nagrania. W uczelnianym studiu radiowym o wymiarach metr na mertr nagrywaliśmy przygotowany wcześniej materiał. Niejednokrotnie po kilkanaście razy mówiliśmy to samo, po to, aby oddać właściwie sens, odpowiednio zaakcentować wyraz. Trzyminutowa audycja nagrywana była czasami przez 1,5 h po to, aby potem odpowiednio ją umuzycznić, przyciąć i dopieścić. Z Łukaszem odpowiadaliśmy za pełne 2h programu, składającego się z kilku takich kilkuminutowych audycji, w tym naszej.

Satysfakcja

Tak można określić to, co czuliśmy wracając do domu o 2:00, czasem 3:00 rano, po zmontowaniu dwóch godzin programu. Naszej audycji o książkach potrafiliśmy słuchać w samochodzie kilkanaście razy. Rozpierała nas duma i wzruszenie. Teraz kiedy o tym myślę, mogę śmiało napisać, że wiem, jak smakuje satysfakcja. Te chwile milczącej celebracji, gdy jadąc pustą drogą wsłuchujesz się w to co zrobiłeś, dają takiego kopa, że ciężko to opisać. Dziś, kiedy słucham stworzonych wtedy audycji, nadal czuje dumę i szeroko się uśmiecham, co więcej mam takie myśli, że chętnie bym to powtórzyła. Nie straszne byłby mi nieprzespane noce i godziny rozkładania zdań na czynniki pierwsze. Chciałabym…

Chcieć to móc

Jeśli tak jak ja masz w sobie apetyt na powrót do przeszłości nie wahaj się, działaj. Może kiedyś lubiłeś grać w siatkówkę, albo sklejać samoloty? Wydaje Ci się, że nie masz czasu, możliwości, może nie wypada? No co Ty. Uwolnij się od “nie mogę”, poddaj się temu, spróbuj. Jestem pewna, że poczujesz dawną radość. Nawet jeśli nie możesz robić tego tak często jak dawniej, na pewno znajdziesz choćby jeden dzień w miesiącu, aby powrócić do przeszłości. Zrobi to dobrze nie tylko tobie ale i twoim bliskim. Twój uśmiech, satysfakcja przełożą się na innych, to pewne. Jeśli jest coś, co Cię napędzało i masz przestrzeń, aby to
powtórzyć, choćby jeden raz, żeby znów poczuć najczystszą z możliwych satysfakcję, którą zawdzięczasz tylko sobie, zrób to.

Po wielu latach milczenia radiowego zdarza mi się sporadycznie gościć w radiu. Nie ma w tym regularności, nie jest to ta sama forma co dawniej, ale daje mi to poczucie spełnienia. Podoba mi się ta świadomość, że słyszą mnie tysiące osób, poznają mój punkt widzenia, odbierania rzeczywistości. Odczuwam tą samą adrenalinę i podniecenie jak lata temu. Znów na moich policzkach pojawia się rumieniec i czuję ekscytację, tym bardziej, że teraz mówię na żywo ;)