
W czasach, gdy wynagrodzenia nie rosną tak szybko jak kiedyś, a niektóre branże realnie odczuwają spadek zadowolenia pracowników, przyjrzyjmy się wpływowi benefitów na firmowe życie. Czy mają one jeszcze jakiś sens? Czy karta sportowa albo owocowe czwartki tłumią niezadowolenie z pracy lub zastępują brak podwyżki?
Efekt wow
Nadal na rynku można znaleźć benefity, które robią efekt wow. Kiedy czytamy o dodatkowych pulach urlopowych dla świeżo upieczonych ojców, dofinansowaniach do in vitro, żłobkach, przedszkolach i wielu innych, świecą się nam oczy. Standard rynkowy to teraz: ubezpieczenie na życie, karta sportowa czy pakiet medyczny, o owocowych czwartkach nie zapominajmy. Kiedy widzimy w ogłoszeniu o pracę niecodzienny, rzadko spotykany dodatek, serce zaczyna bić szybciej, tymczasem są „benefity”, które znacząco poprawiają nasz zawodowy komfort, mają szeroki zasięg i pozytywny odbiór. Jakie?
Must have
Nie tak dawno na zajęciach ze studentami poruszyłam temat benefitów. Pytałam o realne, wymarzone dodatki, warunki pracy, jakie przekonują ich do danego pracodawcy. Wśród nich wymieniali:
- pracę zdalną,
- pracę hybrydową,
- elastyczne godziny pracy.
Są przyzwyczajeni do elastycznych form zatrudniania, sposobu i miejsca wykonywania pracy, dlatego ww. aspekty są dla nich w topie oczekiwań. Pracodawca, który oferuje wygodne dla nich warunki, może nie proponować udogodnień zdrowotnych czy sportowych, byle tylko dało się pogodzić życie zawodowe z prywatnym. Studenci, zapytani o marzenia, wymienili m.in. bezpłatne posiłki, workation, dodatki do urlopów, integrację w najdalszych miejscach świata, ale wciąż są one w sferze marzeń i zostają w tyle za metodami pracy. Ciekawe, prawda?
Benefity czy pieniądze
Od zawsze toczy się debata, co jest ważniejsze: atrakcyjne dodatki czy większa pensja. Jeśli otrzymujesz wysokie wynagrodzenie, żaden pakiet sportowy czy kanapki w pracy nie są w stanie zawrócić ci w głowie, bo na wszelkie potrzeby cię stać. Jednocześnie pojawia się zawsze „ale”, po którym następuje zdanie: ale jak dają, to chętnie. Mało która firma mierzy zużycie benefitów, czy są one realnie wykorzystywane i potrzebne. Często mając dostęp do czegoś za free, zapominamy nawet o posiadaniu tego udogodnienia. Gdyby okazało się, że z danego benefitu w firmie korzysta 10% ludzi, a pozostałe 90% generuje firmie koszt, z którego niewiele wynika, może można by było te pieniądze spożytkować lepiej. I nie mam tu na myśli ubezpieczenia na życie czy pakietu medycznego – których używamy w razie potrzeby. Z obserwacji wielu osób, z którymi rozmawiam, do takich „wątpliwych” wydatków można zaliczyć języki obce, zajęcia sportowe, pogadanki z zewnętrznymi ekspertami. Nierzadko firmy ponoszą duże koszty, a zwrot z tego jest bardzo niski.
Kto tu decyduje
Dołączając do firmy, poznajemy jej benefity na etapie rekrutacji. Bez wątpienia są takie, które potrafią przechylić szalę na rzecz jednej czy drugiej firmy. Gdy warunki finansowe i zadania są podobne, dodatki potrafią być decydujące. Niejednokrotnie słyszałam, że najlepszym benefitem jest kafeteria. Dzięki niej decydujesz, na co kwota, jaką firma przeznacza na każdego pracownika, będzie wydana. To ty wybierasz, czy korzystasz z karty medycznej, kuponu na zakupy czy benzynę. Możliwość wyboru to zawsze superopcja, bo nasze potrzeby były i będą różne. Słyszałam o firmach, które przeznaczając konkretną kwotę na benefity na pracownika, mogą też dodać ją do wynagrodzenia, co dla niektórych jest niewątpliwym plusem.
Benefity z benefitów
Skrótowo mówimy benefit nawet na coś, co jest tylko opcją, szansą, jak np. możliwość wykupienia pakietu sportowego. W praktyce oznacza to, że sami płacimy za pakiet,kiedy firma potrąca co miesiąc jego koszt z wynagrodzenia, ale nie moglibyśmy z niego skorzystać jako niezależny użytkownik, albo nie na tak korzystnych warunkach. Benefity potrafią być ogromnie korzystne, ale coraz częściej wychodzą one poza standardowe owoce czy cukierki w pracy. Zwracamy uwagę na to, co ułatwia nam życie, poprawia jego komfort. Dlatego wśród docenianych dodatków coraz częściej pojawia się elastyczność co do miejsca i godzin pracy czy opieka psychologiczna. Wiele firm wprowadza też specjalne programy dla:
- powracających do pracy po dłuższej nieobecności,
- kobiet powracających z macierzyńskiego czy wychowawczego,
- przymierzających się do przejścia na emeryturę,
- osób z niepełnosprawnościami,
- pracujących w niepełnym wymiarze etatu.
Benefity nie straciły swojej supermocy, ale zmienił się ich charakter. Coraz częściej doceniamy mądrze dobrane dodatki, spersonalizowane pod kątem grupy, której dotyczą. Celowanie na oślep, podążanie za trendami jest krótkotrwałym rozwiązaniem. Należy wsłuchiwać się w potrzeby pracowników i w miarę możliwości wychodzić im naprzeciw. Nie sztuką jest uszczęśliwianie zespołu owocami w biurze, podczas gdy uczęszcza do niego np. 10% załogi, a znalezienie takiego sposobu docenienia, umilenia, ułatwienia pracy, który jest szyty na miarę i sprawdzanie jego użyteczności.