
Czy coś jeszcze może nas zaskoczyć w miejscu pracy? Jakie działania mogą wywołać efekt „wow” w firmie, która przez lata oddychała w korporacyjnym tempie? Przepis na to podają korporacyjni rebelianci – Joost Minnaar i Pim De Morre.
Osobiście uważam, że na naszym rodzimym podwórku funkcjonuje całkiem sporo organizacji, które wyznaczają trendy w tworzeniu sprzyjającego i zaangażowanego środowiska pracy. Myślę, że większość z nas potrafi podać nazwę kilku nawet niedużych firm, które mogłyby utrzeć nosa niejednej korporacji. Takich właśnie firm poszukiwali autorzy książki „Korporacyjni rebelianci” przez kilka lat, aby wskazać zainteresowanym dobre praktyki.
Dawno, dawno temu, a dokładnie 10 lat temu
Książka, która liczy 241 stron, może być dla niektórych objawieniem. Dwaj koledzy w 2015 roku, podczas towarzyskiego spotkania w Barcelonie, zdecydowali się zrezygnować z pracy w korporacji, aby zacząć poszukiwania inspirujących organizacji. Stworzyli listę firm, które chcieliby odwiedzić i poznać ich sekrety – sprawdzić, jak to jest, że mają zadowolonych pracowników, którzy z zaangażowaniem wykonują swoje obowiązki, a praca to dla nich prawdziwa frajda. Zainwestowali nie tylko czas, ale też swoje oszczędności, aby rozpocząć podróż, która miała otworzyć korporacyjnym niedowiarkom oczy. Tak oto powstało 8 trendów, które stanowią o zaangażowanym, szczęśliwym, ale też efektywnym miejscu pracy.
8 – rebeliancka liczba
Wedle autorów to, co stanowi o sukcesie nowatorskich firm, to 8 trendów:
- Od zysku do istnienia dla wyższego celu i wartości.
- Od hierarchicznej piramidy do sieci zespołów.
- Od przywództwa dyrektywnego do wspierającego.
- Od planowania i prognoz do eksperymentów i przystosowania.
- Od reguł i kontroli do wolności i zaufania.
- Od władzy scentralizowanej do rozproszonej.
- Od tajności do radykalnej przejrzystości.
- Od zakresu obowiązków do talentu i mistrzostwa.
Nie będę robić streszczenia wszystkich z wyżej opisanych postulatów, bo zachęcam do przeczytania książki, chciałabym skupić się na tym, co dla mnie jest interesujące. A są to praktyki dotyczące zaufania i radykalnej przejrzystości.
Zaufanie – łatwiej powiedzieć niż zastosować
Znasz to uczucie, kiedy robisz swoją robotę, a przez ramię nie spogląda ci co chwilę szef/przełożony? Kojarzysz, jak to jest, kiedy masz suwerenność w podejmowaniu decyzji, jak i kiedy pracujesz? Potrafisz to sobie wyobrazić? Większość firm, a już na pewno te o nadmiernie przerośniętej strukturze, mają w swoich szeregach osoby, których głównym zadaniem jest kontrolowanie, nadzorowanie, rozliczanie i popędzanie ludzi. Przed oczami mam obrazek, jak mróweczki pracują dzielnie przy swoich przymałych biurkach, a ich szef(owa) co jakiś czas przechadza się wśród nich, rzucając okiem na postępy, aby we właściwym momencie zaraportować status prac najwyższemu kierownictwu. Jeśli mają szczęście, miłościwie nadzorujący nie przypisze sobie zasług zespołu bez mrugnięcia okiem, ale – jak to mówią – nadzieja matką… W książce piąty rozdział przytacza historię belgijskiego Ministerstwa Spraw Społecznych, w którym to pracownicy sami decydują o sobie, swoich godzinach pracy, miejscu jej wykonywania i priorytetach – i wszystko gra. Bo jeśli zatrudniamy odpowiednich ludzi – co powinniśmy weryfikować podczas rekrutacji – zwykle są dorośli i doskonale wiedzą, co należy do ich obowiązków i jakie są wobec nich oczekiwania. Tu dochodzimy do kluczowej kwestii: komunikacji. Bez niej nie będzie wiadomo, co ma być zrobione, ale kiedy ten niuans zostanie spełniony, można oddać pracownikom to, co pracownicze. Zaufanie w miejscu pracy dla wielu to coś kosmicznego, niemożliwego – smutne. Firmy sprawujące kontrolę nad ludźmi mogą mieć oczywiście złe doświadczenia, ale zwykle wynika to z niewłaściwego podejścia managerów – nauczonych korporacyjnych mechanizmów – albo z posiadania nieodpowiedzialnego zespołu. System, w którym świadomie zarządzamy zadaniami, czasem, oczekiwaniami jest pełen wyzwań, ale świadomy zespół doceni taką formę współpracy i – jak pokazują autorzy – odwdzięczy się niską rotacją, wysokim zaangażowaniem i szczerym zadowoleniem z pracy.
Fasolowa przejrzystość
Ile wiesz o firmie, w której pracujesz? Czy możesz zadać niekoniecznie wygodne pytanie i usłyszysz odpowiedź? Jeśli tak – masz szczęście! Większość firm nie stosuje transparentnej komunikacji, niechętnie dzieli się niewygodnymi faktami, porażkami i planami. A do tego zachęcają autorzy po spotkaniu z szefem dużej firmy produkcyjnej – Semco. Kiedy słuchasz pracowników, możesz usłyszeć wszystko, nie zawsze szefostwo jest na to gotowe. Bywa cierpko, gorzko, słono, ale może być też słodko, tylko że to wymaga czasu. Wsłuchanie się w potrzeby ludzi ma sens, kiedy firma jest gotowa dokonać zmian. Wiadomo, nie chodzi o pogoń za zmianą, ale przemyślane kroczenie w kierunku lepszego jutra. W książce przytoczona jest historia o tym, jak duże zmiany w pewnej korporacji zaczęły się od reformy w firmowej kuchni, a konkretnie od przeglądnięcia fasoli serwowanej w stołówce pracowniczej. To był początek rewolucji w podejściu firmy, który skutkował otwarciem się na dialog. „Trzymaj ludzi w niewiedzy, a będą zakładali wszystko, co najgorsze”– podpisuję się pod tym cytatem rękami i nogami. Nawet jeśli firma nie jest gotowa na pełną transparentność, to może jest w stanie wyznaczyć takie obszary, w których może sobie na to pozwolić. Jestem pewna, że będzie to wielka zmiana w zapuszkowanej, szczelnie chronionej od oczu „wścibskich” organizacji.
Książkę polecam, bo może być odkrywcza i inspirująca. Jest łatwa w odbiorze, napisana w prosty sposób, bez zadęcia. Jeśli szukasz pomysłów na poprawienie zaangażowania, wzrost szczęścia w pracy, albo zwyczajnie chcesz pomarzyć o innej firmie – nie wahaj się, czytaj!