Trzecia wizyta w Amsterdamie

Kiedy po raz kolejny zaczęłam oglądać „The New Amsterdam”, przypomniałam sobie, jak pięknie nawiązuje on do mojej pracy. To obraz najlepszych zasad pracy z ludźmi, opartych o transparentną komunikację, zaangażowanie i współpracę. Trzecie spotkanie z doktorem Maxem Goodwinem i jego zespołem ponownie mnie uczy i inspiruje.

Szef, który może pomóc

W tak dużym szpitalu jak ten ukazany w serialu można się spodziewać pana doktora-dyrektora, z wieloma tytułami, długim stażem pracy, który niejedno widział, przez co element pewności siebie wysuwa się na pierwszy plan. Sądzę, że niejeden widz mógłby się spodziewać wszystkowiedzącego, odpornego psychicznie lekarza, który zarządzanie szpitalem sprowadza do oszczędności i efektywności. A tu mamy do czynienia z Maxem Goodwinem – lekarzem, którego budują emocje, wrażliwość i nastawienie na współpracę. Jego siłę słyszymy nie w nieznoszącym sprzeciwu głosie czy nieugiętości, ale w ludzkiej pewności siebie, koncentracji na polepszeniu opieki pacjentów i pracy lekarzy. Wie, że sam nie osiągnie sukcesu, potrzebuje do tego zespołu, który – tak jak on – na pierwszym miejscu musi stawiać dobro szpitala, rozumiane jako dobro wszystkich osób, które w nim przebywają – od personelu medycznego, przez salowych i administrację, po najważniejszych – pacjentów. Postać Maxa inspirowana prawdziwym lekarzem – Erickiem Manheimerem – to wizjoner, człowiek z misją, który nie boi się ryzyka, podejmowania czasem bardzo trudnych decyzji po to, aby zagrać o ludzkie życie. To również lider, który porywa. Godny zaufania, słuchający, niebezkrytyczny wobec siebie i innych. Już w pierwszym odcinku, podczas przemówienia do zespołu, koncentruje się na tym, w czym może pomóc, aby praca lekarzy była lepsza. To proste pytanie wskazuje na styl, w jakim Max zamierza zarządzać szpitalem.

Zespół, który uwierzył

New Amsterdam to szpital publiczny, pracują w nim lekarze bardzo wielu specjalizacji. Ci, których widzimy najczęściej, nie licząc dyrektora, to: Floyd Reynolds – kardiochirurg, Iggy Frome – psychiatra, Lauren Bloom – szefowa ostrego dyżuru, Helen Sharpe – onkolog czy Vijay Kapoor – neurolog. Każde z nich ma zestaw unikalnych cech, wyrazisty styl pracy i komunikacji, swoje mocne i słabe strony. Mimo że wielokrotnie ścierają się podczas stawiania diagnozy czy sposobu leczenia, przyświeca im ten sam cel – chcą zapewnić pacjentom najlepszą opiekę. Wyraźnie widać, która postać „gra na siebie”, która usuwa się czasem w kąt, jakimi zasadami się kierują, a kiedy od nich odchodzą. Ten różnorodny zestaw to zespół idealny. Gdybym miała posługiwać się porównaniem nawiązującym do energii kolorystycznych, to ta grupa jest wielokolorowa, są w niej przedstawiciele wszystkich energii, dzięki czemu tak dobrze się uzupełniają i współpracują. Nie jest bez znaczenia, że wszyscy uwierzyli w intencje, szczerość i misję nowego dyrektora. Połączył ich wspólny cel, który każdego dnia, krok po kroku, realizowali wspólnie.

Współpraca doskonała

Firma to ludzie, ten serial znakomicie to obrazuje. Właściwie skomponowany zespół kroczący w tym samym kierunku, za dobrym liderem potrafi robić niebywałe rzeczy. Nikt z serialowych postaci nie byłby w stanie samodzielnie dokonać tak wiele, jak mogą zrobić wspólnie. Są jak napędzające się trybiki w wielkiej szpitalnej maszynie, a dyrektor siedzi za jej sterami, umiejętnie nadając kierunek. Współpraca ta ma nie tylko wymiar zawodowy, choć ten możemy zobaczyć najczęściej. Są też kolegami i koleżankami po pracy, spędzają razem czas, dzielą się swoimi problemami. Miło jest popatrzeć na to, jak funkcjonują w swoim towarzystwie, kto z kim nadaje na tych samych falach, między kim iskrzy. Są kombinacje doskonałe i te znajomości, które miewają trudniejsze moment. Tak czy inaczej, współpraca jest tym, co widzimy w każdym odcinku serialu.

Serial „The New Amsterdam” oglądam trzeci raz. Za każdym razem z tym samym podziwem i wzruszeniem obserwuję perypetie tego zespołu. Spokojnie, wiem że to fikcja, jednak miło jest zobaczyć modelowy wzór zarządzania i współpracy. Jeśli napawa mnie to optymizmem i mobilizuje do działania w obszarze, na jaki mam wpływ, to nieważne, że to bajka, skoro może pomóc.